Ułatwienia dostępu

DOTACJE:   PL flaga  

Ewakuacja piesza


We wczesnych godzinach porannych (około godz. 5.00–6.00) komendantura obozu wydała rozkaz skontrolowania stanów osobowych. Jeszcze przed wymarszem rozdano niektórym więźniom odzież, buty i koce z magazynu depozytów. Zaczęło się szybkie formowanie kolumny ewakuacyjnej. Pierwsze rzędy składały się z grupy 50 kobiet – więźniarek politycznych, za nimi szły osadzone w baraku E (około 120 osób). Dalej podążała grupa 320 mężczyzn. Transportem ewakuacyjnym osobiście kierował komendant obozu i inspektor policji SS-Obersturmführer Hugo Dietze przy pomocy gestapowca, starszego asystenta kryminalnego Starka. Do kolumny ewakuacyjnej dołączono dwa wozy, na których znajdowały się walizki i rzeczy osobiste członków załogi obozowej, ciągnięte przez 50 wyznaczonych wcześniej więźniów. Według powojennych relacji uczestników tzw. marszu śmierci z Lenzingen do Sachsenhausen wiadomo, że ewakuowani więźniowie podzieleni byli na sekcje, liczące po około 30 osób. Nadzór nad każdą z nich sprawowali SS-mani wchodzący w skład załogi obozowej Żabikowa. Szli po obu stronach eskortowanych więźniów w odległości około 5 m. Uzbrojeni byli w karabiny i granaty ręczne. 

Więźniowie opuszczający w kolumnie ewakuacyjnej obóz byli świadkami przerażających wydarzeń. W płomieniach stał barak zwolnień i przyjęć. Makabryczne wrażenie wywoływały płonące zwłoki więźniów. W pamięci więźniów zapisał się dramatyczny incydent, kiedy to ojciec Krystyny Sznajder na rozkaz załogi obozowej musiał wrzucić w płomienie konającą córkę. Był to wstrząsający widok. 

Kamień upamiętniający postój więźniów obozu w Żabikowie w Jeziorkach podczas marszu śmierci. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.

Grób na cmentarzu w Słupi, w którym pochowano ciała więźniów obozu w Żabikowie, zmarłych podczas postoju w Jeziorkach. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.

Kolumna marszowa wyruszyła ulicą Kotowo do skrzyżowania z ulicą Głogowską. Dalej szła przez Komorniki, Rosnówko, Stęszew i Rybojedzko. W godzinach południowych ewakuowani więźniowie dotarli do majątku w Jeziorkach. Tam w gospodarczych zabudowaniach dworskich (stodole) rozlokowano ich na pierwszy nocleg. Nad ranem 21 stycznia 1945 r. skierowano ich w kierunku Buku.

Zaświadczenie Stanisława Materne, sołtysa wsi Rosnówko w okresie międzywojennym, w którym informował o śmierci podczas marszu w dniu 2 lutego 1945 r. Jana Mielocha, więźnia obozu w Żabikowie. Ze zbiorów rodziny Mieloch

Ewakuacja więźniów odbywała się w strasznych warunkach. Doskwierał im głód. Pragnienie gaszono śniegiem. Więźniowie wspominają, że wyżywienie w postaci zupy otrzymywali wyłącznie podczas postojów na nocleg. Podczas wędrówki panował silny mróz, a otrzymane odzienie nie chroniło ich przed zimowymi warunkami atmosferycznymi. Wielu spośród nich miało zniszczone lub przemoczone obuwie. Więźniowie każdego dnia pokonywali od 30 do 40 km. Wielokrotnie kierowano ich drogami mniej uczęszczanymi. Tych, którzy zatrzymywali się, odstawali od kolumny bądź też usiłowali zbiec, rozstrzeliwano.

Kolumna marszowa przechodząc przez miejscowość Buk dotarła do Wojnowic. Świadkowie tego marszu podają, że widzieli grupę więźniów w liczbie około 400 osób prowadzoną przez miejscowość Wojnowice, gdzie prawdopodobnie wyznaczono kolejny nocleg. Rozlokowano ich w majątkowej stodole. Kilku spośród nich w nocy podjęło ucieczkę do pobliskiego lasu. Około 20 więźniów zwolniono.

Następnego dnia marszu więźniowie minęli Opalenicę i dotarli do Nowego Tomyśla, gdzie przypuszczalnie był następny postój. Dalej trasa ewakuacji wiodła przez Sękowo, Jastrzębsko, Łomnicę, do której doszli późnym wieczorem 23 stycznia 1945 r. Wiadomo, że na kolejny nocleg wyznaczono dworskie zabudowania majątku należącego wówczas do Marii Schoepke. W Łomnicy zbudzono więźniów około godz. 4.00 nad ranem i wydano im rozkaz przygotowania się do drogi. Niektórzy więźniowie, wykorzystując nieuwagę pilnujących ich wachmanów, podjęli się ucieczki. Udało się im zbiec drugim wyjściem ze stodoły prowadzącym w stronę lasu – znaleźli oni schronienie u miejscowej ludności. W dniu 24 stycznia 1945 r. w okolicach wsi Łomnica rozstrzelano grupę 17 więźniów.

 

Groby znajdujące na cmentarzu w Łomnicy, w których pochowano dwoje nieznanych z imienia i nazwiska więźniów obozu w Żabikowie, zmarłych w trakcie marszu śmierci 23/24 stycznia 1945 r. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.

Pomnik upamiętniający więźniów obozu żabikowskiego, zamordowanych na drodze z Łomnicy do Trzciela w dniu 24 stycznia 1945 r. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.

Relacja byłej więźniarki Zofii Skirmunt-Młokosiewicz na temat ewakuacji obozu z Żabikowa do Sachsenhausen[1]

 

Coraz trudniej pokonywali ludzie-więźniowie kilometry wędrówki. Obuwie niedostosowane do marszów zaczęło ranić nogi i utrudniać posuwanie się naprzód. Z rezygnacją odchodzili na bok, bezwolni poddający się losowi. Padały strzały. Na własnej skórze odczułam ich okrutną rękę. Zatrzymałam się, by wyjąć gwóźdź w buciku, opuściłam szeregi. W pierwszym odruchu gestapowcy wyciągnęli broń chcąc strzelić do mnie, ale inni ze straży powstrzymali, wobec czego chwycili mię za kołnierz płaszcza, rzucając mię co parę kroków na ziemię przy akompaniamencie bicia i kopania, trwało to, aż nie dotarłam do mojej grupy, gdzie litościwe ręce moich towarzyszek niedoli pochwyciły i podtrzymały, aż nie doszłam do siebie. Poraniona noga od tej pory utrudniała mi ogromnie dalszy marsz, doprowadzając mnie do kompletnej apatii. Zdecydowałam się zakończyć tą tragiczną wędrówkę i zeszłam do rowu zrezygnowana i obojętna na wszystko. Gdy nagle podszedł do mnie chłopczyk w wieku lat może 14-tu, należący zapewne do grupy męskiej, pochwycił mnie pod rękę namawiając usilnie do dalszego marszu. Podniosłam oczy i zdrętwiałam, zdawało mi się, że to najmłodszy mój synek Ryś stoi przy mnie i prosi mnie, bym nie pozostawała w rowie narażając się na niechybną śmierć. Z trudem podźwignęłam się i podtrzymywana przez dziecko szłam dalej ku przeznaczeniu, ale wzmocniona na duszy i z chęcią przetrwania, mój mały wybawca doprowadził mnie aż do wieczornego postoju i znikł, więcej go nie widziałam.

 

Kolumna marszowa została skierowana drogą na Trzciel. W rejonie Zbąszynia dowództwo zwolniło około 100 kobiet (mających kategorię więźnia karnego). Dalej trasa marszu przebiega przez Torzym, Kunowice w kierunku Frankfurtu nad Odrą. Jeden z zaplanowanych przez dowództwo noclegów zorganizowano w opustoszałych barakach obozu, którego oficjalna nazwa brzmiała Arbeitserziehungslager „Oderblick” in Schwetig (Świecko). Więźniów tego obozu ewakuowano pieszo do Sachsenhausen w dniu 30 stycznia 1945 r. Tak więc wcześniej, nim pojawiła się tam kolumna „żabikowskich skazańców”. Kiedy ewakuowani dotarli do Frankfurtu nad Odrą, dla tego rejonu ogłoszony był najwyższy stopień alarmowy. Na obrzeżach miasta więźniowie zostali umieszczeni w dużym magazynie, dzięki czemu można było im przygotować posiłek. Przez Frankfurt kolumna ewakuacyjna przeszła bocznymi i wyludnionymi ulicami miasta. Skierowano ją w stronę Oranienburga, a trasa marszu śmierci prowadziła przez miejscowości: Müncheberg, Stausberg, Bernau, Frohnau.

W czasie marszu co jakiś czas słychać było alarmy przeciwlotnicze. Brutalność i nerwowość załogi sięgała zenitu. Za pomocą batów i kolb karabinów eskorta narzucała tempo marszu. W wyniku dużego zmęczenia i wyczerpania więźniów dzienne przemarsze stawały się coraz krótsze – kolumna ewakuacyjna pokonywała odcinki od 10 do 15 km. Dowództwo zdecydowało się nawet na nocny marsz. Ewakuowani dotarli do obrzeży Berlina, gdzie na nocleg przydzielono im dwa pomieszczenia szkolne. Ostatecznie do Sachsenhausen przybyli 4 lutego 1945 r. o godz. 13.40.

Więźniowie obozu w Żabikowie prowadzeni w tzw. marszu śmierci do KL Sachsenhausen w styczniu 1945 r.

Feliks Konieczny, zastrzelony w czasie marszu ewakuacyjnego w okolicach Zbąszynia

Zofia Adamczak-Karłowska, ewakuowana pieszo do KL Sachsenhausen. Zbiegła w czasie ewakuacji koło Frankfurtu nad Odrą. Wróciła do Poznania

Roman Budka, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do Polski

Jan Ciesielski, prawdopodobnie zastrzelony w czasie ewakuacji obozu

Stanisław Hildebrandt, zginął prawdopodobnie podczas ewakuacji obozu

Ks. Kazimierz Kowalski, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do Polski. Fot. z 1967 r., ze zbiorów parafii pw. św. Jakuba w Żabnie koło Brodnicy

Florian Krajewski, w Żabikowie przebywał do dnia ewakuacji obozu, ślad po nim zaginął

Jean Majerus, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Stamtąd transportem wywieziony do KL Mauthausen ‒ podobóz Ebensee. Tam w dniu 6 maja 1945 r. wyzwolony przez armię amerykańską. Powrócił do Luksemburga

Roger Mergen, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zginął w 1945 r. w podobozie Ebensee

Jeannot Peffer, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zmarł w 1945 r. po wyzwoleniu w Gusen

Nicky Grashoff, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zmarł w 1945 r. po wyzwoleniu w Gusen

Ludwik Marciniak, prawdopodobnie zginął podczas ewakuacji obozu

Edward Matecki, zginął podczas ewakuacji obozu

Józef Nowak, osadzony w Żabikowie, ślad po nim zaginął

Franciszek Żak, osadzony w Żabikowie, ślad po nim zaginął

[1] AMMŻ, sygn. L/360.


Zaplanuj wizytę

Adres:

ul. Niezłomnych 2, 62-030 Luboń

tel: +48 61 813-06-81

Godziny otwarcia:

wtorek-piątek: 9.00 – 15.00

sobota-niedziela: 10.00 – 14.00

poniedziałek: nieczynne

WSTĘP DO MUZEUM BEZPŁATNY

Lokalizacja Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie, ul. Niezłomnych 2
Image
Image
logo_herb_poziom_iksww_white.png
Image
Facebook
Image
Image