Ułatwienia dostępu

Image
Image

twórczość artystyczna więźniów

w zbiorach Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie

Image

Sztuka – słowo to przywołuje na myśl obrazy, rzeźby, teatr, muzea i galerie.

tekst

Sztuka – słowo, które nierzadko staje się synonimem piękna. Piękna wytworzonego przez człowieka, nawet jeśli jest ono głęboko ukryte pod warstwami interpretacji.

Jak więc Sztuka może być zestawiona w jednym zdaniu, epitecie wraz ze słowem obóz koncentracyjny? I czy – jak zauważa Andrzej Betlej – obiekty wykonane przez więźniów
w obozach są rzeczywiście dziełami sztuki, czy tylko świadectwami przeszłości[1].

W warunkach pozbawionych nadziei więźniowe obozów z całych sił starali się przetrwać kolejne dni, dlatego obok zaspokajania najpotrzebniejszych potrzeb życiowych, wśród „heftilngów” (heftling – więzień obozu koncentracyjnego, z niem. Häftling – więzień) pojawiła się jeszcze jedna – potrzeba odwrócenia ich uwagi od nieprzyjaznego i strasznego świata, jaki ich otaczał. Drogę do tego, mimo niesprzyjających warunków, więźniowie znaleźli w czymś, co w normalnych warunkach nazwalibyśmy życiem kulturalnym. Podczas dłużących się za drutami dni, jakiekolwiek rzemiosło pozwalało więźniom nie tylko na kreowanie czegoś o wartości estetycznej, ale także dawało szansę na pokazanie swoich emocji i pielęgnowanie wspomnień o wolności.

Doświadczenie drugiej wojny światowej odcisnęło swoje piętno na kolejnych pokoleniach. Dziś nowe generacje odtwarzają spisane wspomnienia tamtych czasów w wyobraźni w czarno-białych kadrach, w których wydawać by się mogło, że nie ma miejsca na kolory.

Wystawa pt. „Odrywamy się od rzeczywistości” ma na celu ukazanie kolorów w świecie pełnym ponurych i mrocznych wydarzeń. Kolorów, które więźniowie obozu karno-śledczego w Żabikowie sami wprowadzali w świat zamknięty za ogrodzeniem z drutu kolczastego.

Paleta barw była tak szeroka, jak pragnienie życia więźniów oraz ich kreatywność. Rysunek, rzemiosło, poezja, teatr, piosenka – każda z tych wydawałoby się błahych rzeczy, dla ludzi żyjących wśród niekończącego się terroru stawała się zmaterializowaną nadzieją na to, że, jak pisała Irena Bobowska, sparaliżowana więźniarka Fortu VII w Poznaniu, w wierszu, który stał się hymnem więźniarek Fortu:

Wszystko będzie dobrze

Jasne przyjdą dni

Słońce nam zaświeci

Otworzą Fortu drzwi[2]

[1] Andrzej Betlej, Słowo wstępne, [w:] Twarzą w twarz. Sztuka w Auschwitz: w 70. rocznicę utworzenia Muzeum na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady, Kraków 2017, s. 7.

[2] Aleksandra Pietrowicz, Lager der Blutrache – Obóz krwawej zemsty, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2009, nr 4 (99),  Niemieckie obozy i sowieckie łagry, s. 41.

Image

Obozy koncentracyjne miały jedną podstawową funkcję – wyniszczenie. Wśród tysięcy relacji znaleźć można historie o bólu, cierpieniu,   niewolniczej pracy, chorobach, głodzie i śmierci. Wśród tych samych relacji możemy odnaleźć także informacje o toczącym się za drutami życiu kulturalnym więźniów, zarówno legalnym, jak i tym toczącym się w głębokiej tajemnicy przed władzami obozowymi. Paradoksalnie ci sami komendanci, którzy zezwalali na okrucieństwo wobec więźniów, zezwalali na zakładanie bibliotek, orkiestr, warsztatów rzemieślniczych czy grup teatralnych, a także organizację zawodów sportowych, w których brali udział więźniowie. Pozwolenie na udział więźniów we wspomnianych przedsięwzięciach nie miało nic wspólnego z troską o rozwój i dobre samopoczucie więźniów, nazistom chodziło szczególnie o ich charakter propagandowy, korzyści materialne, a także możliwość pochwalenia się posiadaniem pięknych przedmiotów, dużej orkiestry czy świetnego boksera. Za przykład może posłużyć Lagermuseum w KL Auschwitz, utworzone na zlecenie obozowego SS w październiku 1941 roku, w którym zbierano judaika przywożone przez Żydów z całej Europy do Birkenau oraz inne cenne przedmioty, a także dzieła plastyczne o różnej tematyce, tworzone w obozie na zlecenie esesmanów.

Oprócz legalnych form życia kulturalnego, zezwalanych przez administrację obozową, wśród więźniów powstawały także nielegalne inicjatywy, takie jak rozpowszechnianie zabronionych utworów literackich i prasy (przemycanych na teren obozów), organizowanie akademii i teatrzyków z okazji różnych świąt, a także oświaty. Szczególnie trudnym wyzwaniem dla więźniów było tworzenie rzemiosła artystycznego, ponieważ już samo zorganizowanie potrzebnych przyborów plastycznych było wyzwaniem, które mogli przypłacić życiem.

Tworzenie w izolacji, w atmosferze strachu i śmierci miało największą wartość dla samych więźniów, gdyż dzieła, jakie wykonywali, pozwalały im się chociaż na chwilę oderwać się od obozowej rzeczywistości. Rysując portret współwięźnia, zachowywano jego podobiznę, zostawał on zapamiętany, rysunek mógł też zostać wysłany nielegalnymi drogami do rodziny, czasami jako jedyna pamiątka po więźniu. Nie można zapominać również, że namalowany portret mógł oznaczać dodatkową porcję jedzenia jako formę zapłaty. Narysowane scenki z życia obozowego przekazują obraz beznadziei opisywany w licznych relacjach, którego nie znajdziemy na żadnych fotografiach, a są świadectwem zbrodni. Z kolei rysunki przedstawiające widoki nie związane z wojną i obozami, pokażą nam tęsknotę więźnia za wolnością i życiem, jakim cieszyli się przed osadzeniem w obozie.

Sztuka, która powstawała w obozach koncentracyjnych, miała różne oblicza, przybierała różne formy, ale zawsze była przejawem oporu przeciwko systematycznemu odczłowieczaniu istnień ludzkich.

Niezwykłą formą przeciwstawienia się więźniów za pomocą sztuki była Kolumna Trzech Orłów, którą wykonali więźniowie Majdanka pod okiem przedwojennego rzeźbiarza Albina Marii Bonieckiego. Jej powstanie wiąże się z wizytacją Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w obozie na Majdanku. Władze obozu, chcąc stworzyć pozory normalności, nakazały ozdobienie różnych jego części.   W trzonie kolumny więźniowie umieścili skrzynkę z wykradzionymi z krematorium prochami pomordowanych współtowarzyszy i tym samym kolumna stała się pierwszym pomnikiem upamiętniającym ofiary obozu koncentracyjnego.

Posiadanie kartki papieru, ołówka, rysunku wiązało się z niebezpieczeństwem, karą, która mogła doprowadzić do śmierci, a mimo wszystko więźniowie decydowali się na tworzenie rzeczy pięknych, mających pozostać świadectwem ich tragicznych losów.

Image

Funkcjonujące od wiosny 1943 r. Więzienie Policji Bezpieczeństwa i Wychowawczy Obóz Pracy w Żabikowie (Polizeigefängnis der Sicherheitspolizei und Arbaitserziehungslager in Posen-Lenzingen) podlegało poznańskiej kierowniczej placówce Tajnej Policji Państwowej (Geheime Staatspolizei, gestapo) i stanowiło kontynuację Fortu VII w Poznaniu. Za jego drutami osadzano m.in. osoby podejrzane o działalność skierowaną przeciwko okupantowi niemieckiemu, konspirację, a także Polaków oskarżonych o niepodporządkowanie się przymusowi pracy. Obóz w Żabikowie był obozem przejściowym, więźniowie spędzali w nim średnio kilka tygodni, następnie kierowano ich do obozów koncentracyjnych, takich jak Auschwitz, Gross-Rosen, Mauthausen i Sachsenhausen, a kobiety do Ravensbrück.  Teren obozu dzielił się na dwie części: więzienie gestapo (sektor śledczy) oraz Wychowawczy Obóz Pracy (sektor karny).

Jak powszechne było tworzenie sztuki wśród więźniów obozu w Żabikowie? Odpowiedź na to pytanie jest niejednoznaczna, ponieważ zachowała się jedynie niewielka ilość relacji na temat życia kulturalnego w obozie. Najbogatszym zbiorem relacjonującym interesujący nas temat są wspomnienia Aleksandry Markwitz-Bielerzewskiej[3], byłej więźniarki obozu w Żabikowie. W swoich wspomnieniach zwraca ona szczególną uwagę na wynajdowanie przez więźniarki najróżniejszych sposobów, by zająć swoje myśli, a także wzajemnie wspierać się psychicznie. Organizacja jasełek, przygotowywanie „akademii” czy wspólne obchodzenie świąt takich jak Dzień Matki, dla ich uczestniczek miało bezcenną wartość.

Mówiąc o życiu kulturalnym, podział obozu na dwie części miał szczególne znaczenie, ponieważ więźniowie, którzy trafiali do Wychowawczego Obozu Pracy, całymi dniami ciężko harowali, co pozbawiało ich większych chęci i sił do dodatkowych działań, natomiast więźniowie osadzeni w sektorze śledczym pozostawali zamknięci w barakach przez większą część dnia. Co prawda mieli dzięki temu sporo czasu na realizację różnych przedsięwzięć, jednak możliwość zdobycia jakichkolwiek materiałów była bardzo ograniczona, ponieważ większość artykułów wykorzystywanych do tworzenia przedmiotów codziennego użytku, ale także przedmiotów o charakterze symbolicznym, przemycana była z warsztatów, w których pracowali więźniowie. Kolejną przeszkodą w podejmowaniu działań „kulturalnych” był przejściowy charakter obozu, który ograniczał zaufanie do współwięźniów, a ono z kolei było niezbędnym środkiem do utrzymania pewnej działalności w tajemnicy przed załogą obozową. Więźniowie polityczni w oczekiwaniu na przesłuchania i wyroki musieli mierzyć się z dłużącym się czasem pełnym obaw i strachu, co z pewnością było dla nich  mimo trudności dodatkową motywacją, by podjąć działania mające na celu „oderwanie się” od rzeczywistości obozowej. Szczególną aktywnością w tej dziedzinie odznaczyły się we wspomnieniach więźniów harcerki, które – chcąc podtrzymać siebie oraz inne współwięźniarki na duchu – organizowały „akademie” i małe przedstawienia z różnych okazji. Aleksandra Markwitz-Bielerzewska, która w Żabikowie była osadzona w celi D wraz z innymi harcerkami, tak wspominała sposoby, jakie kobiety wspólnie znajdowały, by wspierać się psychicznie:

[…] jak uodpornić psychicznie celę? Jeśli bowiem tak dalej będzie, kobiety załamią się.

Postanowiłyśmy sięgnąć do tak bogatego arsenału środków, w jaki wyposażyła nas tradycja harcerska.

A więc piosenka, a więc gawęda!

Zaczęłyśmy od piosenki i niebawem „zaraziłyśmy” nią całą celę. A była to dziwna piosenka, nie ta śpiewana pełnym głosem. Tony jej brzmiały cichuteńko, nie mogły przecież wydostać się poza ściany. Niemniej – a może właśnie dlatego – była to piosenka „mocna”.

Już było trochę lepiej. Już trochę pogodniejsze twarze. Czasami nawet z przebłyskiem uśmiechu.

Wywoływałyśmy jakieś miłe wspomnienia. Opowiadałyśmy sobie o domu, rodzinach, dzieciach.

Wyłaniać się zaczęły talenty śpiewacze, gawędziarskie, recytatorskie, aktorskie[4].


[3] Aleksandra Markwitz-Bielerzewska, ur. 14 maja 1919 r. w Poznaniu, aktywnie uczestniczyła w działalności konspiracyjnej wśród poznańskich harcerek, głównie prowadząc tajne nauczanie. Została aresztowana 18 lutego 1944 r. i po śledztwie gestapo osadzona w obozie w Żabikowie. Następnie przetransportowana do KL Ravensbrück i dalej do filii obozu KL Buchenwald w Lipsku. Po wojnie ukończyła studia historyczne na Uniwersytecie Poznańskim. Podjęła także działalność w ZHP. Zmarła 14 września 2007 r. 

[4] Aleksandra Markwitz-Bielerzewska, Wspomnienia więźniarki Żabikowa, oprac. Renata Wełniak, Żabikowo 2011, s. 32.

Image

Jednym z najczęściej rysowanych przez więźniów obozów koncentracyjnych motywów były portrety. Więźniowie rysowali podobizny swoich współtowarzyszy, a także wykonywali autoportrety. Pozostawienie czyjejś podobizny z formie rysunku miało znaczący charakter w budowaniu wewnętrznego oporu przeciwko tragicznemu losowi. Wykonywanie portretów mogło być formą podziękowania, koleżeńskiej sympatii czy też po prostu wykonaniem zlecenia, jednak zawsze portret stawał się pamiątką, która mogła mieć wiele interpretacji. Portret mógł zastąpić zdjęcie więźnia w sekretnie wysłanym liście do rodziny; mógł posłużyć jako odbicie portretowanej osoby, ukazać jej wygląd i stan, w jakim się znajdowała, jednak przede wszystkim portret stawał się świadectwem ludzkiego istnienia, które w brutalny sposób miało zostać przerwane w obozie koncentracyjnym.

Można założyć, że posiadanie własnego portretu przez więźnia było swego rodzaju zabezpieczeniem, że nawet jeśli straci on życie w obozie koncentracyjnym, wraz z setkami innymi więźniów jedynie jako kolejny numer, to jego wizerunek przetrwa, dzięki czemu przetrwa on w ludzkiej pamięci.

portret

 

Jedyny znany portret narysowany w obozie w Żabikowie przedstawia Jana Kotlarka[5], wykonał go 9 października 1944 r. współwięzień – Leon  Rudner[6].

U dołu  dedykacja „Cierpliwemu” ofiaruje Leon.

Ołówek, 14,6 x 12,5 cm, bibuła. Oryginał znajduje się w Muzeum Zamek Górków
w Szamotułach.

 

[5] Jan Kotlarek, ur. 3 lipca 1916 r. Aresztowany za działalność konspiracyjną osadzony w więzieniu w Szamotułach, następnie w obozie w Żabikowie. Przeżył okupację, zmarł w 2006 r.

[6] Leon Rudner, ur. 16 grudnia 1914 r., więziony w Żabikowie, następnie przetransportowany do KL Mauthausen. Przeżył okupację, zmarł w 2005 r.

portret

Portret Aleksandry Markwitz-Bielerzewskiej wykonany w KL Ravensbrück.

U dołu inicjały „TK”.

Ołówek, 21 × 14,8 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak[7] (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Portret współwięźnia wykonany w KL Mauthausen.

Akwarela, 21 × 15,5 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

 

[7] Zbigniew Dłubak, ur. 26 kwietnia 1921 r. w Radomsku, teoretyk sztuki, malarz. Ze względów konspiracyjnych od 1942 r. ukrywał się pod nazwiskiem Andrzej Zdanowski, więzień KL Auschwitz i KL Mauthausen.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Szkic przedstawiający współwięźnia w nakryciu głowy w KL Mauthausen.

Ołówek, 11,5 × 10 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Szkic przedstawiający profile współwięźniów z KL Mauthausen.

Ołówek, 16 × 12,5 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Portret mężczyzny z KL Mauthausen.

Ołówek, 15 × 10,5 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Portret więźnia z KL Mauthausen.

Ołówek, 15 × 10,5 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

portret

Autor: Zbigniew Dłubak (pseudonim: Andrzej Zdanowski)

Profil więźnia KL Mauthausen i delikatny szkic w tle.

Ołówek, 13 × 11 cm, papier. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

Image

Pobyt w obozie dla więźniów wiązał się z przeżywaniem za drutami różnych świąt religijnych, narodowych oraz osobistych. Dzięki Aleksandrze Markwitz-Bielerzewskiej możemy się dowiedzieć, w jaki sposób starały się obchodzić uroczystości więźniarki osadzone w baraku D. Ważną rolę w ich przygotowywaniu odgrywała przedwojenna przeszłość więźniarek, z których część była harcerkami. Ich znajomość wierszy
i pieśni patriotycznych urozmaicała wcześniej przygotowany już program, a także umacniała więźniarki w nadziei i je pokrzepiała.

W celach więźniarek powstawały również nowe utwory: wiersze, rymowanki satyryczne, pieśni, a nawet modlitwy. Stworzone utwory stawały się często podarunkami dla współwięźniarek z okazji przypadających urodzin czy imienin.

Aleksandra Markwitz-Bielerzewska przytacza wspomnienia Ireny Tarnowskiej dotyczące swoich imienin obchodzonych w obozie[8]:

26 lutego imieniny Oleńki – pierwsze w celi. Ogólnie życzenia i miniaturowe upominki. […] upominki były coraz bardziej pomysłowe. Modne stały się „torciki więzienne”. Trzy cienkie kawałki chleba przekładane masą z sera, marmolady i kruszonego chleba, udekorowane ładnie tym samym. Ofiarująca okazywała tu bardzo dużo serca, bo oddawała to, czego sama miała tak mało[9].

Czas świąt, który przyszło więźniom spędzać w zamknięciu, z dala od bliskich, był dla nich szczególnie trudny. Pomimo okrutnej rzeczywistości starano się jednak podtrzymać uroczysty nastrój, m.in. poprzez ciche śpiewanie kolęd.

W Boże Narodzenie 1943 r. Wala Leśna[10], w ramach świątecznych prezentów obdarowała koleżanki z celi wierszykami swojego autorstwa. Dla Leny Michałowskiej[11] powstał poniższy utwór:

Raz w Poggenburgu księżniczka zamieszkała,

Że to nie pałac, wierzyć nie chciała.

Ja mam myć miski od repety?

Nie potrafię tego niestety.

Bo u mnie w domu naczynia mąż mył po kryjomu.

Mówiła mi osoba, co prawda złośliwa,

Że księżna Lena jest trochę leniwa.

Dajcie jej jednak miejsca choć tyla,

Wnet wam zatańczy taniec motyla,

Albo zaśpiewa pieśń o Saharze,

Lub taką, w której śmiać wszystkim się każe.

Gniewać się nie możesz, wszystko jej wybaczysz,

Gdy w oczach łzy zobaczysz.

Gdy zmoczy rzęs firany,

Że w domu został Józio kochany.

Gdybym mógł dać ci odpowiedniego upominka

Przyprowadziłbym tutaj Józinka[12].

 

Również Wielkanoc miała szczególną oprawę. Przygotowania do świąt rozpoczęto odpowiednio wcześniej, gdyż w warunkach obozowych nie było mowy o łatwym dostępie do wszystkich potrzebnych rzeczy. Tak opisuje je Aleksandra Markwitz-Bielerzewska:

Zaczęłyśmy oszczędzać chleb, aby mieć go trochę więcej na „święconkę”. Trzeba było bardzo dużo silnej woli, aby codziennie odkładać po małym kawałeczku.

Z miotły, którą dostałyśmy do zamiatania celi, Sabina [Sabina Łukomska-Milanowska[13] – przyp. P. M.] wyciągnęła kilka gałązek, wsadziła do wody i pieczołowicie obnosiła w miejsca, gdzie docierały promienie słońca[14].

 

Mimo tragicznych warunków obozowych, więźniarki starały się odtworzyć tradycje, które przez lata praktykowały w domach rodzinnych: porządkowano cele, przyozdabiano odświętnie stół, razem przystępowano do święconki, odprawiano nabożeństwo, a wszystko to przygotowywano ze skromnych zapasów jedzenia i sekretnie organizowanych akcesoriów, jak choćby źdźbeł trawy, którymi dekorowano cele.

Obchody świąt Wielkiejnocy 9 kwietnia 1944 r. zostały przerwane przez bombardowanie Poznania, kiedy to ogłoszono alarm w obozie. Dopiero wieczorem więźniarki mogły przygotować rewię, do której starano się zaangażować jak największą liczbę kobiet, by każda z nich mogła odwrócić swoje myśli od codzienności obozowej. Podczas rewii śpiewano przedwojenne utwory, recytowano wiersze, a nawet tańczono, na koniec jedna z więźniarek zanuciła Kołysankę Mozarta. Aleksandra Markwitz wspomina:

Usypiałyśmy ukojone, odeszła gdzieś myśl, że za parę godzin zniknie ułuda i powita nas znowu „poggenburski[15] dzień” ze wszystkimi atrybutami zła, potworności, wyzucia
z wszelkich ludzkich uczuć
[16].

 

W dniu 3 maja więźniarki z bloku D postanowiły uczcić w sposób szczególny święto Konstytucji, organizując „akademię”, podczas której starały się odśpiewać fragment XII księgi Pana Tadeusza „Koncert Jankiela”. Dodatkowo, wspólnie wykonały patriotyczną piosenkę, którą Poznaniacy śpiewali podczas okupacji:

Dopóki w sercach naszych

Choć kropla polskiej krwi,

Dopóki w dłoniach naszych

Szabla ojczysta tkwi.

Stać będzie kraj nasz cały,

Stać będzie Piastów gród,

Zwycięży Orzeł Biały,

Zwycięży Polski lud[17]!

 

Świętowanie dnia Konstytucji 3 maja w otoczeniu drutów kolczastych, pod okiem obozowych wachmanów było bardzo niebezpieczne, jednak w relacjach nie odnajdujemy żadnej informacji mówiącej o tym, by choć jedna z osób nie brała udziału w obchodach. Ze wspomnień byłych więźniarek dowiadujemy się czegoś wprost odwrotnego:

Nastrój w celi stał się bardzo podniosły, w sercach zapanowała jakaś wielka żarliwość. […] Nasza „poggenburska akademia” podniosła nas na duchu, dała poczucie dumy narodowej i jedności. Niewiele mówiłyśmy – nie trzeba było słów. Nasze serca biły tym samym rytmem: Zwycięży Orzeł Biały, zwycięży polski lud[18]!

 

Dzień Matki obchodzony 26 maja 1944 roku dla kobiet uwięzionych za drutami był szczególnie ciężki. Wiele z nich pozostawiło w domach swoje dzieci, w samej celi D4 było aż sześć matek, które od tygodni, a nawet miesięcy nie widziały swoich dzieci. Każdy kolejny dzień za drutami przynosił niepewność nie tylko o własny los, ale także o los swoich pociech. By dodać sobie otuchy w ten przytłaczający dzień, dla każdej matki współwięźniarki przygotowały specjalny podarunek – kartonik wypełniony papierowymi serduszkami. Podczas wspólnych obchodów więźniarki recytowały wiersze oraz śpiewały znane piosenki przedwojenne, wzniosły również toast papierowymi kieliszkami wypełnionymi okruszkami chleba. Dzień ten zakończył się wspólnym, cichym śpiewaniem kołysanek, które wraz ze swoją miłością wysyłały myślami swoim dzieciom.

Los mnie nie pieścił,

Życie nie kochało,

A światła na drodze miałam tak mało,

Że jak ślepa w głębokim szłam mroku,

Bo Ciebie mamo, brakło mi co kroku.

I byłam jako samotna topola,

Co stoi smutna wśród pustego pola.

Ugór koło niej, nad nią nieba cienie,

Wicher nią szarpie i piorun nie minie.

Nie było ptaszka co kwili w topoli,

Co by jej smutnej użalił się doli.

Nie było słońca, by jej przyświecało,

Ni łez deszczowych, by ją żałowały.

Bo w mrok mej duszy pustej i znękanej

Nie patrzył z troską wzrok twój ukochany,

Bo częstą męką rozpalone skronie

Nie utulały twe kochane dłonie.

Więc złość w się niosłam i niechęć do ludzi,

Zazdrość, co przeciw losowi mnie judzi.

Nawet poskarżyć nie miałam się komu,

Bo bez twych ramion, mamo, ja nie miałam domu[19]

 

[8] Irena Tarnowska, ur. 10 stycznia 1900 r. w Berlinie, aktywnie działała w konspiracji, m.in. organizując pomoc dla więźniów Fortu VII. Aresztowana 18 lutego 1944 r. i osadzona w Żabikowie, 24 czerwca 1944 r. została deportowana do KL Ravensbrück, a następnie wywieziona do filii KL Buchenwald w Lipsku. Po wojnie wróciła do Poznania. Zmarła 12 lipca 1984 r.

 [9] A. Markwitz-Bielerzewska, Wspomnienia…, s. 37.

 [10] Leśna Waleria, ur. 26 listopada 1917 r. w Smolicach, została aresztowana 21 października 1943 r., osadzona
w Forcie VII i Domu Żołnierza, w obozie w Żabikowie przebywała od 30 listopada 1943 r. W lipcu 1944 r. została deportowana do Ravensbrück i tam przebywała do końca sierpnia, skąd dalej deportowano ją do obozu koncentracyjnego Buchenwald.

[11] Halina Michałowska, ur. 14 września 1922 r., osadzona w obozie w Żabikowie 25 listopada 1943 r., obóz opuściła w sierpniu 1944 r.

[12] Aleksandra Markwitz-Bielerzewska, Wspomnienia…, s. 19. Wiersz, ukryty w bucie, Lena wyniosła  z obozu.

[13] Sabina Łukomska-Milanowska, ur. 24 września 1916 r. w Mogilnie. Brała udział w tajnym nauczaniu, została aresztowana z 18/19 lutego 1944 r. i osadzona w Żabikowie. 24 czerwca 1944 r. została przeniesiona w KL Ravensbrück, następnie do filii obozu KL Buchenwald w Lipsku. Doczekała wyzwolenia. Zmarła 7 czerwca 1989 r. w Kutnie.

[14] A. Markwitz-Bielerzewska, Wspomnienia…, s. 40.

[15] Poggenburg – niemiecka nazwa wsi Żabikowo, dziś dzielnicy Lubonia.

[16] A. Markwitz-Bielerzewska, Wspomnienia, s. 45.

[17] Tamże, s. 57.

[18] Tamże, s. 56.

[19] Tamże, s. 60. Wiersz autorstwa więźniarki Wali Leśnej.

Image

Tysiące ludzi przeszło przez obozy w Forcie VII i Żabikowie, setki z nich zostało zamordowanych. Niewyobrażalne cierpienie i strach przed kolejnym dniem spowodowały, że najcenniejszą wartością stała się nadzieja. Potrzeba wiary w zakończenie wojny i odzyskanie wolności była bardzo silna, czasami tak silna, że więźniowie podejmowali działania, które mogli przypłacić jeszcze większym cierpieniem czy nawet pozbawieniem życia.

Przykładem tego mogą być różańce wykonane z chleba przez więźniów. Posiadanie różańca było zabronione i wiązało się z ryzykiem, jednak dla więźniów mógł on mieć charakter nie tylko religijny, ale również symboliczny – materialny symbol nadziei, za pomocą którego mogli ją pielęgnować. Kultywowanie religii katolickiej w obozie było bardzo ważnym elementem życia więźniarskiego. Podczas świąt starano się odtworzyć elementy mszy świętej, śpiewano pieśni religijne, a także modlono się wspólnie w intencji współtowarzyszy, których zabierano na przesłuchania, rodzin itd.

Różaniec wykonany z chleba był więc symbolem nadziei i wiary, w którym odnaleźć można tragedię więźniów, którzy przy niewielkich, głodowych porcjach żywnościowych, pościli i odmawiali sobie ratującego życie pokarmu, by stworzyć coś, co namacalnie będzie dodawało im otuchy w tym strasznym okresie.

Image

Tysiące ludzi przeszło przez obozy w Forcie VII i Żabikowie, setki z nich zostało zamordowanych. Niewyobrażalne cierpienie i strach przed kolejnym dniem spowodowały, że najcenniejszą wartością stała się nadzieja. Potrzeba wiary w zakończenie wojny i odzyskanie wolności była bardzo silna, czasami tak silna, że więźniowie podejmowali działania, które mogli przypłacić jeszcze większym cierpieniem czy nawet pozbawieniem życia.

Przykładem tego mogą być różańce wykonane z chleba przez więźniów. Posiadanie różańca było zabronione i wiązało się z ryzykiem, jednak dla więźniów mógł on mieć charakter nie tylko religijny, ale również symboliczny – materialny symbol nadziei, za pomocą którego mogli ją pielęgnować. Kultywowanie religii katolickiej w obozie było bardzo ważnym elementem życia więźniarskiego. Podczas świąt starano się odtworzyć elementy mszy świętej, śpiewano pieśni religijne, a także modlono się wspólnie w intencji współtowarzyszy, których zabierano na przesłuchania, rodzin itd.

Różaniec wykonany z chleba był więc symbolem nadziei i wiary, w którym odnaleźć można tragedię więźniów, którzy przy niewielkich, głodowych porcjach żywnościowych, pościli i odmawiali sobie ratującego życie pokarmu, by stworzyć coś, co namacalnie będzie dodawało im otuchy w tym strasznym okresie.

Matko! My biedni w bezmyślnej gromadzie

Za marną ułudą stłoczeni,

Gdy los nas doświadczy,

Ból przygnie do ziemi.

Do Ciebie z rozpaczą wyciągamy ręce.

O, Matko, poratuj, nie oddawaj męce[20]

 

Image

Niewielkie przedmioty codziennego użytku były bardzo skrupulatnie tworzone przez więźniów, pełniły one funkcję upominków dla współwięźniów. Przykładem jest zakładka do książki wykonana przez Irenę Petri-Zaniewską[21] w Żabikowie z nici wyciąganych z ręcznika, którą w maju 1944 r. podarowała współwięźniarce Zofii Zaworskiej-Jakóbczykowej.

Płótno, kolorowe nici, 14 × 1,5 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

 

Image

Sygnety stworzone przez więźniów wykonywano ze zróżnicowanych materiałów, od aluminium po metale szlachetne, takie jak srebro. Wśród nich można znaleźć różne motywy, m.in. numery obozowe, wizerunki władców (sygnet wykonany z monet), inicjały właścicieli.

Srebro/metal, średnica 2 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

Image

Chusteczka wykonana i ozdobiona przez Barbarę Piechowiak-Hoppe[22] w czasie jej pobytu
w obozie karno-śledczym w Żabikowie oraz w KL Ravensbrück.

Płótno, kolorowe nici, 14 × 16,5 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

 

Image

Krzyżyk wykonany przez więźnia Żabikowa Stanisława Grajczyka[23] podczas pracy w fabryce DWM (Deutsche Waffen und Munitionsfabriken). U dołu jest widoczna data „1944”.
Praca więźniów poza terenem obozu żabikowskiego dawała większą swobodę, ponieważ
w tym czasie nie byli oni pilnowani przez załogę obozową, dodatkowo mieli łatwiejszy dostęp do różnych materiałów, szczególnie w fabryce, jaką był DWM.

Aluminium, 4,5 × 3 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

 

Image

Medalion Matki Boskiej wykonany z kremowo-czarnego trzonka szczoteczki do zębów w KL Ravensbrück. Na odwrocie napis „22 V 1944 r. RAV. NK”.

Trzonek szczoteczki do zębów, 2,5 × 1,5 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego
w Żabikowie.

Image

Cygarniczka wykonana przez Wacława Krolla[23] w KL Gross-Rosen. Na przedmiocie jest widoczny numer: 18493, Reichenau (Rychnów) oraz data 1944 r.

Kość zwierzęca oprawiona w metal, dł. 8 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego
w Żabikowie.

 

Image

Niewielkich rozmiarów saszetka oraz różaniec, które zostały wykonane przez Aleksandrę Markwitz-Bielerzewską podczas jej osadzenia w KL Buchenwald komando Lipsk. Na saszetce widoczny jest tzw. winkiel – trójkąt w kolorze czerwonym, którym oznaczano więźniów politycznych obozów koncentracyjnych, litera „P” oznacza „Polak”, a znajdujący się poniżej numer jest numerem więźnia. Takie same oznaczenia więźniowie musieli nosić przyszyte na odzieży,  którą nosili na co dzień.

Saszetka: sznurek, płótno, 9 × 7 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

Różaniec: szkło, nitka, metal, dł. 25,5 cm; krzyżyk: 3 × 2 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie.

[20] Tamże, s. 35. Tekst modlitwy ułożony przez więźniarkę obozu w Żabikowie, Walę Leśną.

[21] Irena Petri-Zaniewska, ur. 10 kwietnia 1919 r. w Poznaniu, działała w konspiracji, organizowała tajne nauczanie. Aresztowana 18 lutego 1944 r. i osadzona w Żabikowie. 24 czerwca 1944 r. została przeniesiona do KL Ravensbrück, następnie do filii obozu KL Buchenwald w Lipsku. Przeżyła obóz i wróciła do Poznania. Zmarła 14 lipca 1994 r.

[22] Barbara Piechowiak-Hoppe, ur. 3 stycznie 1922 r. w Rydzynie. Za działalność konspiracyjną została aresztowana 13 stycznia 1944 r. i do maja 1944 r. była więziona w Żabikowie, następnie przeniesiona do KL Ravensbrück. Przeżyła okupację, zmarła w Poznaniu 12 listopada 2000 r.

[23] Stanisław Grajczyk, ur. 10 października 1909 r. w Dolanach, więziony w Żabikowie od 2 listopada 1944 r. W ewidencji więźniów wpisany pod numerem 19900, następnie przeniesiony do KL Gross-Rosen. Z obozu nie wrócił. Po wojnie został uznany za zmarłego.

Image

Jeszcze wiele lat po wojnie byli więźniowie obozów koncentracyjnych tworzyli pamiątki, które miały upamiętnić ich pobyt w obozie. Obrazy przedstawiały w sposób realistyczny
i surrealistyczny sceny z życia obozowego, które autorzy zachowali w pamięci, rzeźby oddawały tragizm tamtych dni, a pieśni stawały się hymnami stowarzyszeń zrzeszających byłych więźniów obozów koncentracyjnych, śpiewanymi na wspólnych spotkaniach. Trauma, jaka pozostała w tych ludziach, była widoczna w ich późniejszych pracach, być może tworzenie działało na nich terapeutycznie i było jedną z wielu lub jedyną drogą do zmierzenia się z trudnymi wspomnieniami. Pewne jest, że pobyt w obozie był straszliwym doświadczeniem, z którym każdy radził sobie inaczej. Pamiątki wytworzone w obozach mają wartość bezcenną, często są świadectwem drogi, którą przeszli więźniowie, przenoszeni
z obozu do obozu, bez prawa posiadania osobistych rzeczy, w ukryciu, narażając się na niebezpieczeństwo, pielęgnowali i zabierali ze sobą swoje bezcenne przedmioty.

Image

Powyższe zdjęcie przedstawia tableau – kolaż pamiątek poobozowych byłej więźniarki KL Ravensbrück Jadwigi Buniewicz z d. Masło, na którym zostały przyszyte: numer obozowy, etui z fotografią męża, rysunki, różaniec i herb Polski z wizerunkiem Józefa Piłsudskiego.

Zarówno dla byłych więźniów, jak i dla ich rodzin, pamiątki były i są nadal pewnego rodzaju sacrum, dziedzictwem, a także świadectwem ich tragicznej historii.

Papier, guziki, 23 × 29 cm. Własność Muzeum Martyrologicznego  w Żabikowie.

Opracowanie scenariusza wystawy oraz wyb.r muzeali.w:

Paulina Matuszewska

Image

Zaplanuj wizytę

Adres:

ul. Niezłomnych 2, 62-030 Luboń

tel: +48 61 813-06-81

Godziny otwarcia:

wtorek-piątek: 9.00 – 15.00

sobota-niedziela: 10.00 – 14.00

poniedziałek: nieczynne

WSTĘP DO MUZEUM BEZPŁATNY

Lokalizacja Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie, ul. Niezłomnych 2
Image
Image
logo_herb_poziom_iksww_white.png
Image
Facebook
Image
Image